Karmel Maryi Matki Nadziei

i św. Teresy od Dzieciątka Jezus w Ełku

20 lat naszej obecności w Ełku!

Zawierzyć – to tak łatwo powiedzieć…

Taki piękny czas. Tyle myślimy, mówimy, oglądamy, wspominamy, modlimy się. Maryja Matka Boga zdaje się być obecna wszędzie. Patrzymy, rozważamy, Ona nas zachwyca, nawet inspiruje. To wyraźnie Jej czas. Może nawet chcemy zrobić jakiś krok, coś z Niej uczynić swoim, tylko jak? Jak to zrobić? Jezus Ukrzyżowany, który za chwilę zamknie swoje święte usta mówi „Oto Matka Twoja”. Dalszej nauki nie usłyszymy, to Jego ostatnie słowo do nas. Oto Matka Twoja.

Zawierzyć przez Maryję, to uznać niezachwianie, że to co Pan nam zostawił wystarczy do świętości. Zawierzyć przez Maryję to uznać niezachwianie, że Jej droga, Jej sposób przyjmowania życia jest pewny i możliwy.

 Najpierw uwierzyć i przyjąć, że sens naszego życia, że klucz do zrozumienia wydarzeń, znajdziemy jedynie w Słowie Boga. Być ze Słowem, pozwolić Mu przepalić swoje myślenie, zwęglić czysto ludzkie kalkulacje prowadzące donikąd, oświetlić sens ukryty. Jak Maryja nie dać się zwieść pozorowi ubogiej stajni, wierzyć jedynie głosom Aniołów. Jak to zrobić? Siąść codziennie nad swoją Biblią, na kilka minut, posłuchać Boga, który mówi. Proste.

A później przyjąć wszystko. Błogosławiony Brat Karol de Foucould zostawił nam modlitwę, prawdziwie maryjnąró:

„Ojcze, powierzam się Tobie, uczyń ze mną co zechcesz, cokolwiek uczynisz ze mną dziękuję Ci. Jestem gotów na wszystko, przyjmuję wszystko…”.

Tak jak Maryja przyjąć wydarzenia życia z ufnością, że są posłańcami woli Boga. Jeśli ranią wytrzymać w milczeniu, ukryć jak najgłębiej, nie oddać tak łatwo na pastwę słów tego, co z pewnością jest wartościowe, skoro aż tak wiele kosztuje. Jak Maryja żyć z mieczem utkwionym w sercu i nigdy tego miecza nie użyć przeciw drugiemu człowiekowi. Często słowo, które wypowiedziane zabija, ukryte rodzi nas samych do pełni życia. Jak to zrobić? Częściej milczeć. Zamilknąć szczególnie wtedy, gdy zdaje się, że lawina niewypowiedzianych myśli nas rozerwie. Wytrzymać i milczeć. Proste.

I jeszcze Krzyż. A pod nim niezrozumiała wymiana. Maryja oddaje ukochanego Syna w zamian przyjmując zastęp grzeszników, którzy już do końca świata będą przyczyną Jej łez. Tu trzeba uwierzyć, że gdy Bóg coś odbiera, daje w zamian niezrozumiałe ale nieskończenie większe dobro. Ta strata to najczęściej bolesne rozstanie z tym, co w swojej ograniczoności uważamy za największą wartość, nasze prawa, to co zwykliśmy nazywać szczęściem. Kiedy jednak przestajemy kurczowo trzymać się swoich prawd, kiedy rozluźniamy zaciśnięte na fałszywym złocie dłonie, one natychmiast napełniają się łaską i stajemy się, jak Maryja, źródłem szczęścia w świecie w którym żyjemy. Jak to zrobić? Nie rozpamiętywać, czyli najprościej, nie myśleć i nie mówić o tym czego nie ma. Brać pełnymi garściami z tego co jest. Proste.

Na wypadek gdyby przyszło nam do głowy pomyśleć, że Maryi było łatwiej, dodam tylko, że Ona nie miała niebieskiej Matki, Matki, której macierzyństwo dojrzewało pod okiem Syna Bożego. Matki, która jest perłą stworzenia i nieskończenie pragnie naszej chwały. Matki, która jest desperatką miłości i z tej Miłości jest z nami zawsze, zawsze nam pomaga i nigdy nas nie opuści.

Zawierzyć Maryi – to łatwiej zrobić niż powiedzieć.

siostra karmelitanka bosa


Opublikowano: Martyria - październik 2017