Kolejny raz z łaski i dobroci Boga przeżywamy paschalną radość. Kolejny raz… Nasza ludzka historia zatoczyła koło. Jeśli udało nam się zabrać coś z wielkopostnego czasu wyciszenia, wejścia głębiej, wyczuwamy, że ten radosny stan jest najbardziej naturalnym stanem ludzkiej duszy. Liturgiczne wydarzenia ostatnich tygodni prowadząc nas przez Krzyż Chrystusa, Jego Mękę i Zmartwychwstanie odnowiły świadomość tajemnicy sakramentu naszego zbawienia – przez chrzest staliśmy się dziećmi Kościoła Świętego.
Wiele, właściwie wszystko co najistotniejsze w naszym dalszym życiu zależy od tego, na ile przyjmiemy coroczny dar – odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych. Nie pamiętamy chwili w której kapłan wypowiadał nad nami: „wspólnota chrześcijańska przyjmuje cię z wielką radością”, „ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, „stałeś się nowym stworzeniem”, celebrując paschalną liturgię światła, przeczuwamy jednak, że te obietnice są nieodwołalne, że radość z nich powinna być nieprzemijająca. Przez chrzest Bóg wszczepia nas w łono Kościoła, z Niego czyniąc Matkę, miejsce naszego wychowania do prawdziwego życia, miejsce w którym bezpiecznie rozwijamy nasze człowieczeństwo, miejsce realizacji Bożej pedagogii wobec każdego z nas. W łonie Kościoła, w prawdziwym łonie Matki otrzymujemy wszystko co karmi w nas boże życie, co formuje nas aż do osiągnięcia doskonałości według miary Chrystusa, która w czasie ostatecznym wprowadzi nas do chwały zbawionych. Tutaj jesteśmy bezpieczni od niszczących wpływów nieprzyjaciela, tutaj karmimy się Słowem Boga a Tradycja chroni nas przed meandrami bezsensownych, trujących i fałszywych interpretacji. Tutaj pielęgnujemy i umacniamy nasze życie przez sakramenty święte. Tutaj w końcu, żyjemy pośród braci i sióstr którzy podążają w tym samym kierunku, bądź też dotarli do celu pozostawiając nam świadectwo życia jak cudowną mapę. Dla człowieka ochrzczonego opuszczenie tego przewidzianego przez Boga miejsca jest, przepraszam za niedoskonałość porównania, jak wyrwanie dziecka z łona matki. Maleńki człowiek, przemocą usunięty z łona matki, odcięty od źródła swojego życia, pozbawiony środowiska doskonałego rozwoju, wyrwany przemocą i przedwcześnie, woła do nas swoim milczeniem. Rozumiemy ten dramat. Przyjmijmy ten bolesny znak, niemy głos tysięcy nienarodzonych proroków i szanujmy łono, które pragnie dać nam schronienie aż do czasu, kiedy na głos Boga będziemy gotowi stanąć „na zewnątrz”, stanąć przed Nim. Słowo Boże mówi do nas z mocą: ”Nie dziwcie się temu! Nadchodzi bowiem godzina, kiedy wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Jego: i ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia; ci, którzy pełnili złe czyny – na zmartwychwstanie potępienia.”(J 5,28) W tej świętej godzinie otworzy się łono które nas nosi, a my, gotowi staniemy w świecie w którym Bóg jest wszystkim we wszystkich, w rzeczywistości całkowicie przepełnionej miłością, gdzie nie będzie żadnej siły niszczącej.
«Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie!» (Iz 49,15). Łono Kościoła z woli Bożej jest otwarte dla wszystkich, którzy z jakiegoś powodu odwrócili się od Niego. Bóg dał nam sakramentalną rzeczywistość pojednania i każdego dnia przy kratkach konfesjonału przez Krew Chrystusa otwiera dla nas drogę powrotu. Możemy porzucić fałszywe moce by w Kościele być mocnymi Bogiem, porzucić bezwartościowe namiastki by w Kościele karmić się Chrystusem. To jest udział w prawdziwym życiu już tutaj, na ziemi.
Kwiecień to niezwykły czas, czas „zadedykowany”. Dni splecione są wielką klamrą świętości Jana Pawła II, na początku datą śmierci i na końcu datą kanonizacji wielkiego Polaka. Kochamy Go wszyscy, dla wielu, nawet jeśli nigdy Go nie spotkali, jest najbliższym z ludzi. Wdzięczna pamięć skłania nas do dziękczynienia, zróbmy to w konkrecie działania. Przyjmijmy jeden z największych darów jaki nam pozostawił święty Papież, zaopatrzmy się w Katechizm Kościoła Katolickiego, ucieszmy naszego Świętego zgłębianiem tajemnicy Kościoła, który tak ukochał. Katechizm, napisany przepięknym językiem jest jak autobiografia naszej Matki, poznawajmy Ją, żeby coraz goręcej Ją kochać.
Wielu zmaga się z trudami zaakceptowania słabości ludzi żyjących w Kościele. Wiele lat temu mierzyłam się z tym potężnie, wtedy usłyszałam słowa: czy mam odwrócić się od Matki, bo jej dzieci zachowują się niemądrze? Czy mam ją przestać kochać…?
Pielęgnujmy w sobie łaskę chrztu, by z dnia na dzień więcej w nas było miłosnego trwania niż bolesnych odejść i powrotów. Zanurzeni w łonie Kościoła, z sercem szczerze poszukującym prawdy o sobie wołajmy:
Wierzę w jeden, święty, powszechny katolicki Kościół. Wyznaję jeden chrzest na odpuszczenie grzechów.
„Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”(Mk 9,24)